Przysłowia z historią w zmowie: Spaliło na panewce
Czy coś Ci się ostatnio nie udało się? Nie powiodło się? Jakiś plan, jakiś pomysł nie doszedł do skutku? Śmiało użyj staropolskiego porzekadła: „Spaliło na panewce!”
Historia
Chcąc wyjaśnić znaczenie i pochodzenie tego powiedzenia, musimy cofnąć się do czasów, kiedy w modzie były polowania królewskie czy magnackie, a myślistwo uznawano za ulubiony sport szlachty. Wtedy myśliwi uważali za najszlachetniejszą do ustrzelenia zwierzynę: żubry, niedźwiedzie, dziki, ale także jelenie i sarny. Jednak najwięcej emocji dostarczało im polowanie na rysie i wilki, ponieważ ustrzelenie ich sprawiało najwięcej trudności i wymagało sporych umiejętności. Rysia zwanego ostrowidzem, trudno było wyśledzić, ale za to futro z niego uważano za najcenniejsze obok sobola i bobra. Zaś polowanie na wilka żyjącego stadnie było atrakcyjne ze względu na stosowanie różnorakich metod łowieckich: kopano doły, polowano z przynętą czy z psami odpowiednio szkolonymi, zwanymi wilczarzami. Ustrzelenie zaś „małej zwierzyny”: zajęcy, bażantów, przepiórek i innych ptaków nie było dla łowczych wyjątkowym wyczynem, a raczej formą ćwiczenia celności strzału. Ptactwo to jako „pieczyste” gościło często na szlacheckim stole.
Zanim w Polsce pojawiła się broń palna, polowano w naszych lasach za pomocą topora, oszczepu i łuku, a nawet sieci. A gdy już zaczęto używać broni palnej, była ona ładowana odprzodowo, czyli przez lufę. Nabicie jej nie trwało krótko. Trzeba było szybko wykonać kilka czynności. Niedźwiedź czy żubr mógł w tym czasie zaatakować strzelca, a ten musiał walczyć wręcz lub uciekać na drzewo. Zdarzało się także, że i jego koń został raniony. Walka z rozjuszoną zwierzyną w bezpośrednim starciu wymagała od myśliwego sprawności i tężyzny fizycznej oraz odwagi. Wyrabiała hart ducha, szybkość reakcji, bystrość umysłu, zręczność, czyli cechy bardzo przydatne podczas walk z wrogimi wojskami.
Tak więc myślistwo było „sportem” niebezpiecznym. Przekonali się o tym nawet nasi królowie. Fatalnie skończyło się polowanie króla Kazimierza Wielkiego w 1370 roku. W trakcie pogoni za jeleniem jego koń wywrócił się i król złamał nogę. Rana nie goiła się, pojawiła się wysoka gorączka i ostatecznie król zmarł. Również Władysław Jagiełło w czasie pobytu wraz z żoną i dworem w Puszczy Białowieskiej w 1426 roku, ścigając niedźwiedzia spadł z konia i złamał nogę w goleni. Od tego wydarzenia miejsce to nazwano „Uroczyskiem Jagiellońskim”.
Natomiast śmieszna anegdota związana z królewskim polowaniem wydarzyła się za panowania Zygmunta Starego. W 1525 roku król urządził w lasku w Niepołomicach małą inscenizację polowania. Z Litwy przywieziono w klatce niedźwiedzia. Na rozkaz władcy wypuszczono go, a zwierzę od razu ruszyło do ataku w kierunku zgromadzonych ludzi. Spłoszyło konia, na którym siedziała królowa Bona, a królewski błazen Stańczyk ledwie uszedł z życiem, uciekając. Po tym niefortunnym zdarzeniu król robił Stańczykowi wyrzuty, że nie stanął w obronie królowej. Powiedział ponoć: „Sprawiłeś się dziś nie jako rycerz, a tylko jako błazen”. Stańczyk zaś miał odrzec władcy z przytykiem, z którego był znany: „ Ja nie wiem, kto większy błazen, czy ten, kto dzikiego zwierza, mając na łańcuchu, puszcza na ludzi, czy ten, co się przed nim chroni”.
Broń
Wróćmy do naszego przysłowia: „Spaliło na panewce”. Jak wyglądało odprzodowe ładowanie myśliwskiej broni? Gdzie znajdowała się w niej panewka i jaką pełniła rolę? Spróbujmy zgłębić tę kwestię. Przyjrzyjmy się poniższemu rysunkowi. Nie zrażajcie się jeszcze większą ilością nieznanych słów! Z łatwością zrozumiecie wszystko, patrząc na zdjęcie z opisem elementów pistoletu i czytając poniższą instrukcję ładowania broni w dawnych czasach.
Jakie czynności trzeba było wykonać, by załadować taką broń?
- Do lufy wrzucano proch, następnie podbitkę, czyli na przykład kawałek skóry.
- Potem wkładano tam stempel, czyli drewniany cienki drążek ze spłaszczonym zakończeniem metalowym, dzięki któremu można było skutecznie utłoczyć proch wewnątrz lufy.
- Następnie do lufy wkładano kulę.
- Natomiast na panewkę, czyli zagłębienie z boku lufy na zewnątrz, sypano trochę prochu, zwalniano spust i krzemień uderzał w panewkę z prochem. Powstawały iskry, które zapalały proch wewnątrz lufy i kula wyrzucana była na zewnątrz siłą gazów.
Czy zawsze te czynności kończyły się sukcesem i wystrzałem? Niestety nie! I nie zależało to tylko od sprawności strzelca, a od pogody. Dlaczego? Pomyślmy. Proch, by go zapalić musiał być suchy. Gdy padał deszcz czy była mgła, nie można było oddać strzału, bo proch na panewce wilgotniał. Podobnie działo się, gdy wiał wiatr i zdmuchnął proch z panewki. Wtedy z ust polującego szlachcica padały słowa: „ Spaliło na panewce”, czyli strzału nie oddano, bo iskra na panewce zgasła, nie zapaliła prochu wewnątrz lufy i kula nie wystrzeliła. Pech dla myśliwego, a szczęście dla zwierzęcia, które miało być ustrzelone.
Z czasem zwrot ten zaczęto używać w odniesieniu do nieudanych przedsięwzięć czy planów. Oby żaden z naszych noworocznych planów „nie spalił na panewce”!
Ćwiczenie
Powyższy tekst można pobrać w formacie *.docx (dokument programu Microsoft Word)
(ag)